Minimalizm książkowy. Nowa organizacja.
Nie jestem w stanie policzyć ile razy przeprowadzałam się w ciągu ostatnich 10 lat! Bardzo lubię moje życie na walizkach i generalnie cenie sobie tę mobilność, wolność od kredytu i brak przywiązywania się do ścian. Jest jednak jedna rzecz, która mnie zawsze irytowała, bo traciłam na nią zbyt dużo czasu: p a k o w a n i e. Rozwinęłam wprawdzie kilka strategii i jest znacznie lepiej niż na początku, niemniej są obszary które ciągle wymagają pracy. Do nich należą książki. Objętościowo tłuste, wagowo spasłe i jest ich zawsze za dużo. Najlepszym rozwiązaniem jakie do tej pory znalazłam to jest ich organicznie. Rok temu podjęłam męską decyzję o zminimalizowaniu ilości książek, które posiadam. Po pierwsze dlatego, że było ich za dużo i traciłam w nich orientację, po drugie nie byłam w stanie ich wszystkich wozić ze sobą. Transportowanie ich kosztowało mnie za dużo czasu i energii życiowej. Proces ten, bo nie da się tego zrobić z dnia na dzień, no chyba, że ktoś urządza ognisko, podzieliłam na